Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Benjamin Paschalski w Tańcu
Benjamin Paschalski w Tańcu
Mijające dziesięć miesięcy życia scenicznego baletu i tańca było niezwykle bogatym, udanym i należy powiedzieć zaskakującym – nie tylko pozytywnie, ale również negatywnie – czasem. Warto podkreślić, że wszystkie nasze teatry, gdzie mamy zawodowe zespoły baletowe, przygotowały premiery, a przecież nie zdarza się to każdego sezonu. To już niesłychany progres i aby pozytywny prognostyk na przyszłość. Spora część naszych kompanii zmienia swój kształt, ewoluuje, szuka własnych dróg rozwoju. Wkrótce przyjdzie czas na kolejną analizę, jak miało to miejsce w roku 2022 (https://kulturalnycham.com.pl/balet/kryzys-baletu/). Jednak coraz bardziej optymistycznie patrzę w przyszłość i wiem, że środowisku nie potrzeba kolejnych kongresów, spotkań i dyskusji, ale pola do spokojnej pracy, która może przynieść efekty i zadowolenie widzów. Twórczość nie polega na nieustanym debatowaniu i deliberowaniu, ale dążeniu do satysfakcji publiczności, która oczekuje wartościowych zdarzeń artystycznych.
Ów ostatni czas to jednak wieczne rozstania – nagłe i nieoczekiwane. Wstrząsem stała się informacja o nagłej śmierci zjawiskowej choreografki pochodzącej z Republiki Południowej Afryki – Dady Masilo. Jej odejście, po krótkiej chorobie, w wieku zaledwie trzydziestu dziewięciu lat w grudniu 2024 roku, pozostawia wielką pustkę w świecie tańca. Bowiem jak nikt inny umiała łączyć współczesny, nowatorski ruch z tradycją i spuścizną afrykańskiej sztuki. Zakończyła się również pewna epoka dla klasycznego baletu. 19 maja 2025 roku umarł Jurij Grigorowicz. Wielki, wybitny rosyjski tancerz i choreograf. Dziś nie czas pisać o potędze mocarstwa, który niszczy i zniewala Ukrainę, ale nie możemy zapominać wzruszeń, które dostarczały prace tego wspaniałego artysty. Blisko trzydzieści lat temu na deskach warszawskiego Teatru Wielkiego-Opery Narodowej zrealizował wspaniałą, pełną dawnego uroku Śpiącą królewnę do muzyki Piotra Czajkowskiego. Gdyby nie napaść rosyjska i trwająca wojna, zapewne spektakl nadal święciłby frekwencyjne triumfy wprowadzając w świat baletu kolejne pokolenia małoletnich entuzjastów tejże sztuki.
Jednak ostatni sezon to nie tylko optymizm i trwałe rozstania, ale także kryzysy i niespodziewane zdarzenia, które wstrząsnęły jak wybuch wulkanu kluczową kompanią europejską. Jeden z czołowych zespołów australijskich – Queensland Ballet przeżywa kryzys finansowy i organizacyjny, który może doprowadzić do drastycznych zmian organizacyjnych w instytucji. Jak twierdzą tamtejsi obserwatorzy i krytycy powodem załamania finansowego stała się porażka wystawienia Romeo i Julii w sztandarowej choreografii Kennetha MacMillana. Ivan Gil-Ortega, nadzwyczajnie wskazany na nowego szefa artystycznego w połowie obecnego sezonu, stoi przed trudnym zadaniem reformy, a także możliwych zmian w składzie grupy artystycznej. Nie jest to dobry prognostyk, ale znak, że czasy znacząco się zmieniają i należy świetnie wyczuć rynek publiczności, która oczekuje odmiennego produktu niż tylko tradycyjnej formy spektakli.
Jednak oczy całego świata baletowego zwrócone były na Hamburg. Owe niemieckie miasto posiada jeden z najznakomitszych zespołów baletowych, który przez kilka dekad prowadził John Neumeier. Z początkiem mijającego sezonu fotel szefa artystycznego objął po nim Denis Volpi. Ten urodzony w Buenos Aires trzydziestodziewięcioletni tancerz i choreograf, przez pięć lat sprawował funkcję dyrektora artystycznego i głównego choreografa Ballet am Rhein. Specjalizował się w baletach narracyjnych i krótkich pracach. Miałem okazję oglądać jego uwspółcześnioną i wpisaną w świat środowiska tańca Giselle. I muszę przyznać, że nie rozumiałem fenomenu jego osoby. Produkcja wydała mi się miałka dramaturgicznie i uboga technicznie. Mimo wszystko otrzymał on szansę prowadzenia grupy w Hamburgu. Ów eksperyment trwał zaledwie dziesięć miesięcy. Wiosną pojawiły się pierwsze artykuły prasowe ukazujące kryzys w zespole. Ponad połowa tancerzy (36 na 62 członków grupy) wystosowała list do władz miasta oskarżając Volpiego o słabe kierownictwo, artystyczną niemoc oraz błędne personalne decyzje. Pięciu głównych tancerzy zrezygnowało, niepokój wykazywały również działy administracji. Pojawiły się kolejne zarzuty o atmosferę strachu, zastraszanie oraz inne formy negatywnego wpływania na podwładne osoby. Planowana premiera na początek lipca i otwarcie pięćdziesiątych Hamburskich Dni Baletu – Demiana w choreografii Volpiego – została pierwotnie przesunięta na grudzień, aby ostatecznie zniknąć z repertuaru. Nową pracę miało zastąpić Surrogate Cities, ale również zrezygnowano z tego tytułu na rzecz powrotu do sprawdzonej Małej syrenki Neumeiera. Powodem tych wszystkich posunięć stała się decyzja Volpiego o natychmiastowej rezygnacji i nie kontynuowaniu współpracy z hamburskim ośrodkiem. Dziennikarze niemieccy poświęcili wiele uwagi owym zdarzeniom i poszukiwali przyczyn tegoż stanu rzeczy. Zwracano uwagę na zbyt wiele obowiązków szefa baletu: od spraw administracyjnych, kształtowania repertuaru po pełnienie funkcji choreografa. Jednak owe argumenty nie przekonują gdy porówna się czas Neumeiera, który dzierżył ster rządów przez pięćdziesiąt jeden lat. Nie wchodząc w szczegóły owego drastycznego zdarzenia, którego przebieg może być kanwą dobrego filmu o środowisku baletu, należy zwrócić uwagę, że pomyłki kadrowe zdarzają się wszędzie – to nie tylko nasza polska domena. Dla zainteresowanych polecam liczne artykuły na łamach stron internetowych: www.danceforyou-magazine.com, www.tanznetz.de czy www.hamburgballett.de. Oby owych negatywnych zajść było jak najmniej w nadchodzącym czasie sezonu 2025/26, który zapowiada się elektryzująco, choćby tylko spoglądając na stolicę Austrii i działania Alessandry Ferri, która zmienia oblicze baletu Opery Wiedeńskiej (https://benjaminpaschalski.pl/2025/05/07/w-swiecie-zmian-dziesiec-baletowych-premier-sezonu-2025-26-ktore-warto-zobaczyc/).
Nim nastąpi wrzesień 2025 czas wskazać owe najciekawsze, najbardziej ujmujące i interesujące spektakle baletowe i taneczne sezonu 2024/25. Było w czym wybierać, gdyż to kalejdoskop widzianych dwunastu premier w Polsce oraz sześćdziesięciu spektakli na naszym kontynencie:
1/ Afanador, choreografia: Marcos Morau, Ballet Nacional de Espana, Madryt
Spektakl, który oczarowuje i zniewala od pierwszej do ostatniej sceny. Pulsujący specyficzną kreską choreograficzną zespół, który całym ciałem oddaje klimat i świat Andaluzji.
2/ The Midnight Bell, choreografia: Matthew Bourne, New Adventures, Londyn
Kameralny, nieoczywisty wieczór wpisany w świat lat trzydziestych XX wieku. Spotkania i rozstania, poszukiwanie miłości i jej wielki głód. Do tego zniewalający taniec w duchu i klimacie dawnych dni.
3/ Lady Macbeth, choreografia: Helen Pickett, Nationale Opera&Ballet, Amsterdam
Balet narracyjny, ze świetną, logiczną dramaturgią opowieści o potędze kobiety, relacji z mężem, który z marionetki staje się demonem niszczącym żonę. Tanecznie perfekcyjny układ ze świetnymi partiami Olgi Smirnovej i Timothy’ego van Poucke.
1/ Ex aequo: Peer Gynt, choreografia: Edward Clug oraz Prometeusz, choreografia: Krzysztof Pastor, Polski Balet Narodowy
Dwa balety narracyjne pokazujące wielką klasę, możliwości i techniczną sprawność pierwszego zespołu naszego kraju. Dwie odmienne chorografie stawiające w centralnym punkcie męskiego bohatera. Jednak kluczowym jest ukazanie grupy, która umie ze sobą współgrać i tworzyć niezapomniane widowisko.
2/ Frida, choreografia: Annabelle Lopez Ochoa, balet Opery Wrocławskiej
Metaforyczna, pełna nieoczywistości taneczna opowieść o meksykańskiej prymitywistce. Świat duszy, wnętrza, przeplatany życiowym niespełnieniem i nieszczęściem. Urzekająca opowieść, która jest w stanie zachwycić każdego widza.
3/ Carmen, choreografia: Johan Inger, balet Opery Nova w Bydgoszczy
Dramatyczna opowieść znana każdemu bywalcowi sceny operowej tym razem we współczesnej wersji tańca. Świetni soliści, którzy tworzą gęstą atmosferę miłości, a także zespół budujący klimat napięć i niedopowiedzeń owej ciekawej interpretacji.
R+J. Romeo i Julia, choreografia: Robert Bondara, balet Teatru Wielkiego im. S. Moniuszki w Poznaniu
Spektakl nieoczywistości, ale klarownej tezy, choć nierozwiniętej i nieukazanej w pełni, statyczności i ograniczonych sekwencji tanecznych. Jednak pełen widowiskowości, które maskują niedostatki ruchowe i są niezwykle atrakcyjne dla publiczności.
1/ Giselle, choreografia: Zofia Rudnicka, balet Teatru Wielkiego w Łodzi
Spektakl prezentujący stary problem w polskim balecie: dlaczego jest chodzenie, a nie tańczenie? Sceny przepełnione pantomimą i pustym gestem, a sekwencje zespołowe nie wykraczają dalej niż pokaz szkoły baletowej. Dużo nierówności, choć soliści – niestety gościnni – ratowali poziom owego widowiska.
2/ Pärt/s w ramach tryptyku Morze, choreografia: Jacek Przybyłowicz, balet Teatru Wielkiego w Łodzi
Świat podwodny widziany tańcem. Jednak prosta choreografia nie zachwyca. Dla zespołu pozostawiono kilka sekwencji schematycznych i przerażająco prostych technicznie. Kilka popisów solowych i duetów nie ratuje pustki owego układu.
Balet Opery Wrocławskiej
Kilka sezonów Małgorzaty Dzierżon, pełniącej funkcję kierownika baletu, to niesamowity rozwój i postęp dolnośląskiego zespołu. Praca w nieustannym stresie i kryzysie, spowodowana karuzelą wokół dyrekcji sceny, nie stała się hamulcem dla rozwoju grupy, która żyje, pulsuje, ewoluuje. Co więcej szefowa buduje ciekawy, różnorodny, nieoczywisty repertuar, który może być przykładem dla innych lokalnych scen w naszym kraju.
To naprawdę był dobry sezon, pełen emocji na scenach, ale również w środowisku. Czekam na kolejne wzruszenia i doznania. Aby było ich jak najwięcej już od września 2025.
[Benjamin Paschalski]