Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Benjamin Paschalski w Tańcu
Benjamin Paschalski w Tańcu
Uwielbiamy podziały i kwalifikacje. Wielokrotnie podkreślamy, że coś jest sztuką wysoką, a coś niższego rzędu, a przecież każde działanie artystyczne jest efektem nakładu pracy twórczej i kreatywnego zapału. Mimo wszystko, posiłkując się owymi uszeregowaniami, zastanawiam się nieraz czy istnieje balet popularny, adekwatny dla wszystkich, aby nie było gestów odrzucenia i niechęci dla tych co nie chcą zanurzyć się w świecie symbolicznej, ruchowej opowieści. Przecież mamy musicale – to dobry przykład lżejszej formy rozrywki. Mawiamy również o teatrze bulwarowym, mieszczańskim, który adresuje swoją ofertę dla szerokiego kręgu odbiorców. Tu nie potrzeba wytrawnych koneserów i krytyków oceniających sceniczne prezentacje, ale wystarcza obecność publiczności, jej poszukiwanie spędzenia wolnego czasu i oderwanie się, choć na chwilę, od zgiełku codzienności. I w europejskiej przestrzeni baletowej mamy takiego twórcę, który wytworzył własny styl. Modę właśnie popularnej tanecznej formy, która zachwyca prostotą, umiejętnością sprawnej opowieści, a także redefiniowania dawnych historii, aby współgrały z dniem dzisiejszym. To Matthew Bourne. Uznany za najbardziej rozpoznawalnego brytyjskiego choreografa, którego spektakle święcą triumfy i posiadają najdłuższą liczbę wystawień. Ten zwycięzca Tony Award, w kategorii najlepszego choreografa oraz reżysera musicalowego, funkcjonuje w branży od blisko czterdziestu lat zmieniając oblicze tańca klasycznego, przybliżając go szerokiej, dotychczas nieobecnej na widowniach, grupie publiczności. Własny zespół New Adventures działa w objeździe, z głównym miejscem prezentacji w londyńskim Sadler’s Wells, gdzie pokazy odbywają się dwa razy w sezonie: w zimie i późną wiosną, po około półtora miesiąca każdy. W czym można upatrywać owego sukcesu? Kolejne spektakle stawały się hitami ciesząc się wielkim zainteresowaniem odbiorców. Bourne posiada zdolność świetnego uwspółcześnienia, ale również reinterpretowania opowieści aby korespondowały z dniem dzisiejszym. Większość zna zapewne film Billy Elliot o jedenastoletnim chłopcu wychowującym się w górniczej rodzinie na prowincji Wielkiej Brytanii, w latach osiemdziesiątych XX wieku i marzącym o zawodzie tancerza. Szczęśliwe zakończenie to wielka kariera i występ w Jeziorze łabędzim, właśnie w układzie Matthew Bourne’a. Ten ikoniczny utwór do muzyki Piotra Czajkowskiego, w ujęciu brytyjskiego twórcy, jest wizją męskiego świata ptaków, który jeden z nich oczarowuje ciało i duszę księcia. Gejowska miłość, ukazana na scenie, stała się niezwykle istotnym przełomem, dla całej ówczesnej wspólnoty LGBT. Przedstawienie do dnia dzisiejszego będące w repertuarze, jest swoistym manifestem wspólnoty, że najważniejsze uczucie człowieka nie jest zależne od płci, ale liczy się tylko serce. Bourne wielokrotnie w swoich pracach ukazuje świat gejowski, będący nie tylko wyrazem jego własnych odczuć, ale również konsolidującym publiczność baletową. Choreograf dawne historie ubiera w nowy garnitur. Tak było w Romeo i Julii do muzyki Sergieja Prokofiewa, gdzie akcja została umieszczona w szpitalu psychiatrycznym. Tu tytułowi bohaterowie odnajdują miłość wyklęci ze społecznego konwenansu. Śpiąca królewna, kolejne sztandarowe arcydzieło baletowej sceny z kompozycją muzyczną Piotra Czajkowskiego, posiadało podtytuł Gotycki romans. Carabosse, zła wróżka to rywal do ręki piękniej Aurory. Jego demoniczność i potęga objawiają się w świecie BDSM. W repertuarze New Adventures znajduje się obecnie trzynaście widowisk pełnospektaklowych. I tak jak wspomniane powyżej każde naszkicowane jest duchem oryginalności i niesamowitości. Dodać do owego katalogu można Car Man. Choć muzyka to suita Rodiona Szczedrina, wywiedziona z opery Carmen Georgesa Bizeta, to opowieść została zaczerpnięta z powieści Jamesa M. Caina oraz dwóch wersji filmowych dzieła Listonosz dzwoni zawsze dwa razy. Przepełniona przemocą, seksem oraz miłością homoseksualną ukazywała nowe odczytanie relacji międzyludzkich. I wieńcząc, ów krótki przegląd repertuaru, kolejne nawiązanie do filmu: Edward Nożycoręki do muzyki Terry Davisa, będący pełną uroku, ironii i miłości historią niedopasowanego bohatera. Jednak ostatnia prezentowana praca w Londynie, choć poruszająca problematykę będącą w kręgu zainteresowań choreografa: obyczajowość, nieoczywistość relacji międzyludzkich, finezja ruchu, odbiega od wszystkich dotychczasowych przedstawień.
The Midnight Bell jest kameralnym tanecznym spotkaniem. Nie ma w nim pokaźnego zespołu wykonawców. To układ przygotowany dla dziesięciu tancerzy, których postaci przeżywają własny dramat uczuć, a także wzajemnych traumatycznych relacji emocjonalnych. To przedstawienie nieoczywistości, zaskoczeń i niesamowitego tańca okraszonego opowieścią, która dotyka każdego obecnego na widowni. Historia została wywiedziona z powieści Patricka Hamiltona, który na kartach swojego utworu zilustrował świat jednego miejsca stolicy Wielkiej Brytanii na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. To dzielnica Soho, a w niej tytułowy pub – „The Midnight Bell”. To tu spotykają się samotnicy, którzy próbują zbudować więzi, odnaleźć miłość, a także zanurzyć się w szklaneczce piwa lub whisky. Przewrotność Bourne polega na tym, że na scenie pokazuje dawny, duszny świat ludzi, tych którzy dziś zasiedli na widowni. Obraz mieszczaństwa, choć ubrany w dawny strój, nie różni się niczym od tego, który możemy spotkać obecnie w lokalach Soho. Analogicznie mają miejsce szybkie związki, znajomości, a także relacje które pozostaną na dłużej.
Choreograf buduje historię niesłychanie sprawnie. Można powiedzieć, ze dobra narracja i tempo to jego znak rozpoznawczy. Zaczyna się niewinnie od lekko wykreślonych przestrzeni bohaterów, którzy przygotowują się do wieczornego wyjścia do lokalnej knajpy. Wszystkim towarzyszy łyk alkoholu, który pobudza i ośmiela. Jedni w tym miejscu pracują, inni je tylko odwiedzają. Jednak losy owej dziesiątki będą się przecinały, budowały, krystalizowały. Kelner Bob (Dominic North) zakocha się w prostytutce Jenny Maple (Ashley Shaw); stara panna Miss Roach (Michaela Meazza) spotka na swojej drodze cwaniaczka i złodziejaszka Ernesta Ralpha Gorse’a (Edwin Ray), z którym przeżyje ostatnie drgnienie serca,; Ella, barmanka (Hannah Kremer) przyjmie zaręczyny, choć i tak związek skazany jest na niepowodzenie, podstarzałego Alberta, chórzystę z West Endu (Glenn Graham); schizofrenik George Harvey Bone (Alan Vincent) marzy o związku z bezrobotną aktorką, Nettą Longdon (Daisy May Camp). Ów korowód miłosnego niespełnienia zamykają Mr Eccles (Dany Reubens) i Frank (Andy Monagham). Pierwszy z nich to stały klient miejsca, drugi wpada nieśmiało, ale z określonym przeznaczeniem. Obaj są sobą zauroczeni, choć drugi jest policjantem, co wzbudza awersję pierwszego. I mimo owych nieporozumień, wstrząsów i gwałtowności relacji, ona jako jedyna ma szansę przetrwania, co w ostatniej scenie akcentuje nieśmiałe zbliżenie dłoni. To kolejna przewrotność twórcy spektaklu. Bowiem wszystkie heteroseksualne związki są obarczone niepowodzeniem, zawodem, niespełnieniem, a właśnie gejowska miłość jest nadzieją na dalsze trwanie, choć musi być publicznie skrywana w purytańskim świecie dawnej Anglii. Taneczna opowieść jest przeraźliwą tęsknotą uczuć, ich nieustannym poszukiwaniem, światem pustki i trwającej samotności. Chwile szczęścia odnalezione nocą w miejskim pubie, posiadają w sobie swoisty grzech przestrogi niespełnienia. Wszystkie rodzą są w oparach dymu i alkoholu, a po wytrzeźwieniu przychodzi codzienność, która okazuje się nieznośna i otrzeźwiająca. Bycie obok drugiej osoby jest czymś niemożliwym, skażonym. Swoistym cierpieniem i bólem. Wybawieniem jest samotność i ponowne zanurzenie się w napojach wysoko procentowych, które dają zapomnienie i błogi stan dla obolałej duszy.
Owa sprawna historia, opowiedziana ruchem, zindywidualizowanym dla każdej postaci, a także okraszona krokami tańców towarzyskich z dwudziestolecia międzywojennego, nie ogranicza się tylko do przestrzeni pubu. To także symboliczne lokalizacje pokoju hotelowego, kina, budki telefonicznej czy też parku, w którym drogi bohaterów przecinają się jak linie własnego życia. Bourne stosuje zabieg, że wykonawcy imitują ustami śpiewanie piosenek odtwarzanych z podkładu. To nie tylko komentarz do akcji, ale również forma niczym dawnego niemego kina. Choreograf buduje w ten sposób widowisko, że widzowie mogą mieć wrażenie uczestnictwa w seansie dawnego filmu. Melodramatyczne losy bohaterów są jak dawne wyciskacze łez, które wzruszały nie tylko służące podczas wychodnego z amantem, ale także eleganckie towarzystwo. Dopełnieniem jest kompozycja Terry Devisa stylizowana na muzyce z początku XX wieku. Świetnie ona współgra z układem tanecznym, który zniewala i oczarowuje. Głównymi bohaterami są faktycznie wszystkie postacie. Ich duety niosą niesamowitą dawkę emocji, siły, erotycznego napięcia, a także przemocy i nienawiści. Szczególnie imponujące są sekwencje Mr Eclessa i Franka, a także Miss Roach i Ernesta Ralpha Gorse. To nie tylko gra miłosna, pożądanie, ale również forma dialogu, współgrania i odpychania. Ogląda się owe zbliżenia z zapartym tchem. A co ważne nie jest to układ dla samych popisów, ale dla ukazania opowieści o ludziach pełnych nadziei, ale ostatecznie skrzywdzonych i poniżonych. „The Midnight Bell” jest oazą, miejscem spotkań, ale i ucieczki od codziennej pustki, trosk i uśmiercającej samotności.
Owe doświadczenie obserwowania dziesięciorga samotników londyńskiej dzielnicy burzy dotychczasowe spotkania ze sztuką Matthew Bourne. Nie było dużego zespołu wykonawców czy też opowieści okraszonej minimum poczucia humoru. Otrzymujemy świetny kawałek tańca wzorowanego na stylu dwudziestolecia międzywojennego i przeraźliwą ludzką twarz głodu uczuć. Choreograf pozostał wierny swojej maksymie konstruowania baletów mieszczańskich, które adresowane są do szerokiego grona odbiorców. Zwycięża logiczna, sprawna opowieść, zjawiskowy taniec i jasny morał. To forma baletowego musicalu, który spontanicznie odbiera publiczność widząc lustro własnego życia w kostiumie z dawnych lat.
The Midnight Bell, choreografia: Matthew Bourne, muzyka: Terry Davis, New Adventures, pokazy w Sadler’s Wells w Londynie, czerwiec 2025
[Benjamin Paschalski]