Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Benjamin Paschalski w Tańcu
Benjamin Paschalski w Tańcu
Taniec potrafi zaskakiwać i oczywiście oczarowywać. To co króluje na ulicy, trafia nieoczekiwanie do eleganckich sal teatralnych. Staje się sztuką powszechną, uniwersalną, zaskakującą. Każdy z nas zna naszą dumę narodową, świetnego kontratenora Jakuba Józefa Orlińskiego (wywiad: https://kulturalnycham.com.pl/wp-content/uploads/2023/12/Magazyn-KulturalnegoChama-Numer-8-InnaInny-1.pdf). Jego śpiewaczy kunszt współgra z innym talentem: breakdancem, który czasem dla żartu, a niekiedy w roli, wykorzystuje dla zachwytu publiczności. I to świetny przykład jak sztuki się przenikają i uzupełniają. Kiedyś nikt nie myślał o dopuszczeniu do szacownych przestrzeni operowych i koncertowych tego co można spotkać na ulicy. Dziś jest to normą, który poszerza horyzonty i zdobywa serca odbiorców. Dla wielu miłośników sceny operowej oraz tanecznej stało się przełomem wprowadzenie do szacownej Opera de Paris hip-hopu. Ten wywodzący się z subkultury taniec, oczywiście gdzie podkładem była muzyka określonego bitu wsparta jakościowym tekstem, wytworzony został w latach siedemdziesiątych XX wieku na ulicach amerykańskich miast. Ówczesna młodzież wykreowała nowy ruch, który oczarowuje i zniewala w amatorskim wykonaniu, a w profesjonalnym staje się narkotykiem dla tych co mieli szansę go zobaczyć. Powróćmy do stolicy Francji. Blisko dziesięć lat temu szacowna scena operowa wprowadziła do repertuaru utwór Jeana-Philippe Rameau Les Indes galantes. Owa zjawiskowa opowieść barokowa w formie opery-baletu doczekała się wielu interpretacji bowiem jej treść ukazująca miłość podróżującą po różnych kontynentach daje olbrzymie pole do popisu dla fantazji twórców. W Paryżu nie było inaczej. Reżyser Clement Cogitore zaprosił do współpracy choreografkę Bintu Dembele. I to był odkrywczy, niesamowity strzał w dziesiątkę. Gwiazda francuskiej sceny hip-hopowej dokonała rewizji dotychczasowych wykonań i wprowadziła na scenę zespół tancerzy, którzy właśnie w formie tego ruchu współgrali, a może kontrastowali z barokową muzyką. Ów mix okazał się powalający. Niektóre sceny stały się sztandarowymi przykładami jak można uwspółcześnić operę aby współbrzmiała z dniem bieżącym. Owa opowieść stała się żywym konceptem poszukiwania uczuć korespondującym z tym co nas otacza. Analogicznie jak Orliński wykonując zjawiskowe utwory barokowe, w bisie wykorzystuje taneczne umiejętności, analogicznie Dembele wprowadziła ożywczą nutę ruchu w świat dawnej opery. I może jestem w błędzie, ale właśnie owa paryska premiera stała się przełomem rozbicia pompatyczności dostojnych miejsc – zainteresowania hip-hopem oraz jego obecnością na renomowanych estradach świata.
W Polsce kilkukrotnie mogliśmy poznać zespoły tańca, które posiłkują się techniką hip-hopu. Miało to miejsce podczas Łódzkich Spotkań Baletowych czy Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Pierwszym z nich jest wywodzący się z Algierii, doktor farmacji – Herve Koubi. Z własną formacją Compagnie Herve Koubi podróżuje po świecie, odwiedzając wszystkie jego możliwe zakątki, aby nieść radość tańca. Ostatnia praca Sol Invictus podbija kolejne sceny i serca publiczności. Jak zauważa sam choreograf to spektakl o tańcu, jego radości, świecie pokoju, tego co on może nieść i dać ludziom. Nie ma narracji linearnej, stanowi formę zabawy na podwórku od banalnej gonitwy po skomplikowane ewolucje. Perfekcyjny tanecznie układ powraca do pierwotności hip-hopu, miejsca z którego się wywodzi, choć prezentowany jest w sali teatralnej. Świetny akrobatyczny pokaz, z jasnym przesłaniem staje się wyrazem pewnej myśli, ale bez określonej opowieści. To forma ekspresji ruchu, dla ukazania jego możliwości unifikacji, pojednania, wspólnotowości. Bowiem występują w nim artyści różnych narodowości, którzy nigdy by ze sobą nie rozmawiali, ale umieją razem tańczyć.
Odmienną koncepcję artystyczną obrała inna gwiazda francuskiej sceny hip-hopu – Mourad Merzouki (https://kulturalnycham.com.pl/wp-content/uploads/2024/03/Magazyn-KulturalnegoChama-Hip-Hop-.pdf). Jego prace wielokrotnie zbudowane są na zasadzie współgrania hip-hopu z wykonywaną na żywo muzyką klasyczną. Mają one budować dialog, korespondować ze sobą, ukazywać uniwersum sztuki. Jest to niezwykle atrakcyjne i spontanicznie oklaskiwane przez widownię. Tak było podczas pokazów, w 2024 roku w Bydgoszczy, spektaklu La Folia. W roku obecnym zaprezentowano inną stylistykę – Vertikal. Hip-hop oderwany od ziemi. Merzouki to samouk, który wykorzystuje w swoich spektaklach szeroką paletę doświadczenia ulicy. W 1996 założył własny zespół Käfig. Oznacza to słowo „klatkę”, co jest przewrotnym ujęciem otwartości. Jednak, w moim odczuciu, najciekawszym, najpełniej oddającym ideę taneczną, pełnego widowiska był Zephyr. Do przygotowanej ścieżki dźwiękowej przez Armanda Amara, francuskiego kompozytora pochodzenia marokańskiego, powstał spektakl genialny o walce człowieka z naturą. Wiatr, który staje się nieokiełznanym żywiołem, świetnie koresponduje z tańcem. Tak jak ten musiał walczyć o swoje prawo przejścia z ulicy do przestrzeni teatralnych, niczym jak wdzierająca się natura, która niweczy wszystko co napotka. Wizyjność, ruch, oprawa plastyczna współgrają i wzbudzają powszechny zachwyt.
Po drugiej stronie kanału La Manche również owa scena prezentuje się niezwykle interesująco. Jedną z ciekawszych postaci jest Kate Prince, która w 2002 roku stworzyła ZooNation: The Kate Prince Company. Jedna z ostatnich prac to The Mad Hatter’s Tea Party wywiedziona z Alicji w Krainie Czarów Lewisa Carrolla. Nie jest to bezpośrednie przełożenie książki, ale świat pewnego zamkniętego zakładu, gdzie czas „tea party” zmienia się na „therapy party”. Pacjenci kliniki są przybici i rozbici dotychczasowym życiem oraz doświadczeniem. Należy zatem obrać ścieżkę poszukiwania siebie. I to właśnie okraszone jest zjawiskowym tańcem: postaci i zespołu – stanów lękowych, zaburzeń, a wszystko podprawione humorem i niesamowitym zaskoczeniem. Świetny ruch, muzyka na żywo, intrygująca narracja – wzbudza szacunek. A co najważniejsze komunikatywność i wykonanie na najwyższym poziomie, ukazujące niesamowitą technikę hip-hopu.
Od kilku sezonów jedną z bardziej znaczących postaci brytyjskiego showbiznesu jest Botis Seva. Ten trzydziestoczterolatek już został uhonorowany licznymi laurami w tym Nagrodą im. Laurence’a Oliviera za najlepszą nową produkcję baletową BLKDOG w roku 2019. Dziesięć lat wcześniej założył własny zespół teatru tańca hip-hopowego Far From The Norm, który stał się miejscem poszukiwań artystycznych i tworzenia własnych, oryginalnych prac. Jego ostatni spektakl to odmienna stylistyka od wskazanych powyżej poszukiwań twórczych innych choreografów. Until We Sleep zabiera nas w mroczny świat nocy, snu, fantazji. Autorska praca Botis Sevy wywiedziona jest z jego doświadczeń. Można domniemywać inspiracji londyńskiego półświatka, ale także fascynacji grami komputerowymi oraz konsekwencji halucynacyjnych marzeń. Emir Kusturica w swoim filmie Underground widział obraz tego co pod ziemią ironicznie i dwuznacznie. Obraz brytyjskiego choreografa jest skrajnie odmienny. Tu nie ma miejsca na uśmiech czy nadzieję. To czarna matnia, która oderwana jest od przedstawianej jasnej rzeczywistości otaczającej rzeczywistości. Można powiedzieć, że wejście do spektaklu jest na swoiste „własne ryzyko”. To przekroczenie granicy, wyjście z własnej sfery komfortu. Seva stosuje zabieg „uczestnictwa”. Gdy wchodzimy na widownię już wprowadza nas muzyka, a po zakończeniu przedstawienia nie ma ukłonów. Ten świat nocnych zmor po zapaleniu światła uleciał, odszedł, stał się tylko chwilowym naszym spojrzeniem. To jak przeraźliwy sen, który zapominamy zaraz po przebudzeniu. Strona wizualna owej ciemnej strony życia jest niesłychanie dopracowana. To otaczająca czerń i świetne operowanie światłem, które poprzez wykorzystanie świetlówek zabudowują horyzont sceny. Zmieniający się ich kolor buduje atmosferę transowości oraz niesamowitości niczym podczas imprezy techno. Tom Visser, reżyser oświetlenia, skonstruował zsynchronizowaną konstrukcję będącą demoniczną platformą czegoś niewidzianego i nieznanego. Odwołanie do gier komputerowych wyrażają kostiumy zaprojektowane przez Ryana Laighta. Są abstrakcyjne, niczym stroje przyszłości, z dominującymi długimi włosami oraz płaszczami z wieloma elementami dekoracyjnymi. Do tego dym, który dodaje oddech podziemia. Integralną częścią jest storna muzyczna. Kompozycja Torbena Larsa Sylvesta, stałego współpracownika choreografa, jest raczej pełną ścieżką dźwiękową z odgłosami strzałów, biegu, gonitwy, ucieczki. Ową duszną atmosferę wizualną dopełnia owe brzmienie, które może nie jest atrakcyjne dla ucha, ale oddaje wizję owego podziemia.
Owa na swój sposób piekielna atmosfera, kraina pewnej niesamowitości przywodzi na myśl przedstawienia belgijskiej grupy Peeping Tom. Różnica polega jednak na jednej znaczącej rzeczy. Brytyjska kompania tworzy świat metafory, niedopowiedzenia, pozostawiając wiele do interpretacji odbiorcy. Formacja z kraju Beneluksu kształtuje widowisko wizyjne, ale realistyczne, w konkretnej przestrzeni, świecie, który może być za ścianą. Far From The Norm podkreśla, że jest hip-hopowym teatrem tańca. Dokładnie można zauważyć ową deklarację wywiedzioną z nazwy w przedstawieniu. Najważniejszym jest niebanalny styl ruchu, który posiada oryginalną, zindywidualizowaną kreskę. Taniec jest transowy, wciągający, skonstruowany na zasadzie zwolnień i przyspieszeń. Ciężko odróżnić tancerzy, choć oś narracyjna skierowana jest na opowieść o człowieku wpadającym, najpewniej przypadkiem, w matnię owej ciemnej strony świata. Wydostanie się nie jest możliwe, ucieczka staje się niebezpieczeństwem utraty życia. Strzały są jedynym wybawieniem. Końcem, dopełnieniem. Największą wartością przedstawienia jest jego komplementarność. Współgranie wszystkich sztuk buduje pełne widowisko, gdzie taniec jest ważny, ale nie kluczowy. I z jednej strony to walor, bo spektakl pozostaje na długo w pamięci, jednak deficyt hip-hopowego ruchu doskwiera i drażni. Talent Botis Sevy rozmywa się na rzecz opowieści, z wizualną stroną na pierwszym planie, a nie tańcem jako najważniejszym elementem owego artystycznego spotkania. Zatem to wieczór w pół drogi, gdzie pochłonięci obrazem zapominamy, że przyszliśmy obejrzeć spektakl hip-hopowy. Gdzieś on ulatuje, choć czarna strona obrazu świata pozostaje w naszych sercach.
Botis Seva wpisuje się w zbiór współczesnych choreografów hip-hopu posiadając własną, oryginalną kreskę, jasno wytyczony cel realizacji spektakli sięgający tajemnic jego własnej duszy. W owym maratonie stylu zajmuje poczesne miejsce, jednak trochę to za mało aby wygrać ów bieg. Pozostaje pomysł na teatr, a chciałoby się więcej tańca.
Until We Sleep, choregrafia: Botis Seva, Far From The Norm, pokazy w Luksemburgu, czerwiec 2025
[Benjamin Paschalski]