Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Benjamin Paschalski w Tańcu
Benjamin Paschalski w Tańcu

Szczególne miejsce, w moim sercu, zajmuje Wiedźmin. Nie dlatego, że jestem wielkim orędownikiem fantastyki, ale fascynuje mnie sama powieść Andrzeja Sapkowskiego będąca niczym ekscytująca dawna legenda, ale również kariera w wielkim świecie popkultury owego tytułu. Serial telewizyjny, gra komputerowa, która podbiła rynki na całym świecie, a także musical zrealizowany przez Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Muzycznym im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Owa opowieść o walce, miłości, świecie niewidzianym i nieznanym, pełna abstrakcji i zdarzeń niemożliwych oraz magii i nieoczywistości, posiada w sobie czar ulotnych dni, przemijania. Także budowania bohaterów niezłomnych, mocarnych rycerzy, których siła jest zdolna walczyć nie tylko z przeciwnościami natury, ale przemieniać światy i kosmosy. Owe słowa łączą się z jesiennymi pokazami Merlina w choreografii Drew McOnie w wykonaniu Northern Ballet. Bohater wywiedziony z legend arturiańskich, świata króla Artura i rycerzy Okrągłego Stołu, jest takim samym wojownikiem jak Wiedźmin. Ukształtowany z bóstwa, posiadający nadprzyrodzoną siłę, walczy o dobro i prawdę. Ta w pełni autorska wizja to w pewien sposób kompilacja wyobrażeń i dawnych podań. Niezwykle atrakcyjna dla świata ruchu, który wielokrotnie charakteryzuje ekspresja i dynamika.
Cechą wyróżniającą Northern Ballet jest poszukiwanie nowych, oryginalnych opowieści wywiedzionych ze świata przeszłości i idealnie pasujących na deski sceniczne. To również ukazywanie drażliwych i nieoczywistych kwestii oraz problematyki korespondującej z dniem dzisiejszym. Formacja posiada blisko sześćdziesięcioletnią tradycję, a zapoczątkowana została pokazem 28 listopada 1969 roku na Uniwersytecie w Manchesterze. Wówczas zespół nosił nazwę Northern Dance Theatre, a szefostwo artystyczne sprawował kanadyjski choreograf Laverne Meyer. Początki to zaledwie jedenastu tancerzy, a dziś kompania liczy ich trzydziestu siedmiu. Najbardziej znaczącym okresem, dla rozwoju artystycznego, była ponad dwudziestoletnia dyrekcja artystyczna Davida Nixona, która charakteryzowała się zmianą nazwy na obecną, a także własną siedzibą zawierającą siedem sal prób, przestrzeniami biurowymi, spotkań, odnowy biologicznej oraz kameralną salą dla prezentacji liczącą 230 miejsc. Co ciekawe sama nazwa „Northern” odnosi się do północnych krańców Anglii, gdzie odbywa w głównej mierze swoje tournee zespół i posiada stałe miejsce prac i prób w Leeds. Nixon wytyczył również ścieżkę programową – realizacji w głównej mierze widowisk epickich, narracyjnych, sięgających do nieoczywistych opowieści, a istotnych w dziejach kultury świata.
Obecnie zespołowi szefuje świetny tancerz, przez lata związany z Royal Ballet – Federico Bonelli. Jego erę początkował kryzys postpandemiczny i niestety nie ma w repertuarze nowych prac. Ale najbliższa wiosna zapowiada się spektakularnie. To premiera historii o „pierwszej współczesnej lesbijce” Anne Lister lepiej znanej jako Gentleman Jack w choreografii Anabelle Lopez Ochoa. Niewyobrażalna była droga do finalizacji owej produkcji. Towarzyszyła jej społeczna zbiórka finansowa, a także udział i wygrana w programie Fedora Van Cleef&Arpels Dance Prize 2025. To pokazuje i uświadamia, że żywot i egzystencja brytyjskich zespołów baletowych uzależniony jest od wielu podmiotów finansujących, a nie tylko od dobrodziejstwa kiesy publicznej.
Merlin miał swoją premierę w roku 2021 i po czterech latach powrócił do repertuaru Northern Ballet. Choreograf i reżyser w jednej osobie – Drew McOnie, zupełnie nieznany w naszym kraju, to postać związana w głównej mierze ze światem rozrywki. Jego układy to część wielu musicali, które można zobaczyć na West Endzie i Broadwayu. Również stoi na czele wlanej kompanii tanecznej. Jego styl to neoklasyka, ale wykonana w zawrotnym tempie. Istotą jego pracy jest konstruowanie sprawnej opowieści, która unifikuje atrakcyjny, choć w moim odczuciu lekko chaotyczny, taniec z innymi elementami magii teatralnej, dla zbudowania okazałego widowiska. Każdy kto lubi bajkowe, pełne niesamowitości historie będzie w pełni ukontentowany z owej baletowej opowieści. Jak już wspomniano, wiele w owym eposie analogii do Wiedźmina i ciekawe czy to przypadek, a może świadoma inspiracja? Dziecko zrodzone z bogów zostaje odnalezione na ziemi przez kowalową, która zabiera je do domu. Wychowuje, kształci, buduje młodego bohatera. Jego moc to miecz Excalibur wykuty przez przybraną matkę, broń światła i niezłomności, stająca się ważnym elementem budowania własnej pozycji w królestwie, a także w walce dobra ze złem. Cała intryga to uczucie tytułowego bohatera do zdradzieckiej dowódcy Morgan, ale przede wszystkim proces unifikacji dwóch zwalczających się królestw dzięki miłości młodych książąt – Uthera i Ygraine. Całość pełna jest scen wojennych, bitew, walki, ale również sekwencji kameralnych, w których soliści mają szansę ukazać swój kunszt artystyczny.
McOnie buduje opowieść przenikając to co realne, choć i tak przeszyte fantastyką, z tym co abstrakcyjne, nieziemskie, boskie. Jego strategia jest niezwykle efektowna, bowiem nie tylko taniec staje się głównym elementem wyrazu artystycznego, ale również wykorzystanie technik znanych w teatrze lalek. Pomaga mu w tym magia czarnego teatru, a także wprowadzenie animowanej postaci Smoka i Psów. Ów zabieg wzbogaca wizualnie widowisko, ukazuje odmienną duszę postaci ludzkich i boskich oraz zwierząt. Smok animowany przez tancerza Archie Shermana ma dualny wyraz agresji i dobroci, wsparcia oraz pomocy dla Merlina. Wzbudza sentyment i serce, wątpię czy dałoby się osiągnąć takowy efekt tylko wykonaniem ruchowym. Strona plastyczna jest niezwykle istotna To ona dzięki kilku trickom kształtuje świat magii i dawnej niesamowitości. Autor kostiumów i dekoracji Colin Richmond skonstruował w miarę jednorodny świat Królestwa Słońca, gdzie króluje złoto i żółć oraz sekwencje nad jeziorem i w lasie pełne barw odcieni niebieskich i zieleni. Niezwykle efektownie wypadają obrazy drzewa, które okala całą scenę, a wewnętrzne kanały świateł rozświetlają je w magii lasu kaledońskiego. Sekwencje rodzinnego domu Merlina to dwie funkcjonalne zastawki – będące miejscem pracy kowalowej. Dymiący i żarzący piec wzbudza ekscytację młodej części widowni. To co towarzyszy owej bajkowej historii to niesłychana sprawność i atrakcyjność wizualna. Główny realizator zadbał w pełni aby wykreowany plastyczny świat wzbudzał zachwyt, a jego niesamowitość urzekała.
Forma realizacyjna widowiska zbliża je do komiksu. Sekwencje są niesłychanie szybkie, sprawne jak rysowane kafelki z dymkami na kolejnych kartach. Akcja bieży niczym jak galopada, bez wytchnienia i zatrzymania. Co ważne jest ona logiczna i spójna, a nawet bez znajomości streszczenia łatwo zrozumieć sens opowieści. Zasługa to również dedykowanej muzyki autorstwa Granta Oldinga, w której pobrzmiewają nieustannie rytmy defiladowe i wojskowe. Brakuje w niej niestety przełamań, zmian nastroju. Ale zrytmizowany dźwięk jest adekwatny dla licznych sekwencji militarnych oraz wojowniczych. Technika tańca McOnie jest prosta, ale zmusza tancerzy do niesamowitej szybkości i sprawności. W owym swoistym wyścigu, kolejnych scen, wygrywają dwie artystki. Sarah Chun jako Morgan pełna wigoru, waleczności, pewna siebie, tajemnicza i agresywna. Świetna technicznie, oczarowuje możliwościami i dominacją nad innymi. Natomiast Heather Lehan jako kowalowa jest niezwykle sugestywna i dynamiczna. Artystka obdarzona świetną intuicją postaci charakterystycznej buduje rolę różnorodnie: od współczucia domowego i miłości do przybranego syna po zapał i waleczność gdy w odmiennym stroju wkrada się do zamku władcy Królestwa Słońca aby uwolnić Merlina. To co charakteryzuje artystkę to również bardzo dobra technika, mimika, gra twarzą, która wiele mówi o nastrojach postaci. Na owym tle średnio wypada Harris Beattie w partii tytułowej. Mimo młodego wieku wydaje się zbyt dojrzały do wykonywanej roli. Brakuje mu wigoru, zapału do budowania nowego i walki o prawdę. Jego atrybutem jest miecz, ale nie ma błysku w oku, iskry, która wzbudza ogień zmian i nadziei wiecznego pokoju.
Cechą przedstawienia Northern Ballet jest jego moralizatorski wydźwięk. Twórcy zbudowali widowisko-legendę z jasnym przesłaniem: miłości, wsparcia, zaufania, przyjaźni, a przede wszystkim konieczności dokonania wyboru. Niezwykle ważny jest finał, gdy Merlin staje przed ziemską matką i boskimi rodzicami. Którą drogę obrać, co jest lepsze, prawdziwe, rzeczywiste? I taka jest ta cała opowieść, zbudowana prostymi, sugestywnymi środkami, pełna atrakcyjnych tricków, a przede wszystkim tańca, który nie jest naszpikowany technicznymi trudnościami, ale pełen szybkości, spontaniczności i zaangażowania. To raczej spektakl dla młodego pokolenia, lekcja wartości i świadomości. I dobrze, że w różnorodnym świecie tańca oprócz sprawności i pomysłowości choreograficznej są miejsca dobrych opowieści, które mają w sobie duszę bajkowej, dawnej historii.
Northern Ballet to ważny punkt w moim kalendarzu tanecznych podróży. Łączy w sobie pomysłowość repertuarową z dobrym wykonaniem. A co może najważniejsze, a unikatowe, adresuje balety dla całej rodziny, które stają się lekcja poznania nie tylko sztuki tańca, ale także samych siebie. Tu bohaterowie jak lustro odbijają nasze niepokoje, nastroje i powątpiewania. Merlin mnie wzmocnił bo tu zwyciężyło dobro. I aby nasze życie przeszyte było ową wartością, a nie stało się tylko scenicznym wspomnieniem.
Merlin, Grant Olding, choreografia i reżyseria: Drew McOnie, Northern Ballet, pokazy w Leeds, wrzesień 2025
[Benjamin Paschalski]